Czyli wszystko z biblioteki :) Od dołu :) 1) Droga do raju - Paullina Simons. Zaintrygowała mnie okładka, recenzje, które znalazłam w internecie również są zachęcające :) 2) Krucha jak lód - Jodi Picoult. Wszyscy mówią o tej autorce więc postanowiłam się trochę zagłębić w jej powieści. 3) Dziewczynka w zielonym sweterku - Krystyna Chiger, Daniel Paisner. Ostatnio w tych klimatach dobrze się odnajduję. 4)...
Tytuł: Skrzywdzona /seria "pisane przez życie"/
Autor: Cathy Glass
Tłumaczenie: Magdalena Osip-Pokrywka
Wydawnictwo: Hachette
Stron: 344
Czas czytania: dwa dni
Najbardziej wstrząsające jest to, że ta historia jest jak najbardziej prawdziwa... Do opiekunki społecznej Cathy Glass trafia ośmioletnia Jodie, która od początku sprawia niemałe problemy wychowawcze. Ba, wręcz ogromne. Od początku wiemy, że dziewczynka była ofiarą przemocy w rodzinie, była fizycznie i psychicznie maltretowana, może nawet seksualnie. Ale co tak naprawdę przeszła nie podejrzewamy ani my - czytelnicy - ani sama Cathy.
Na kartkach "Skrzywdzonej" przejdziemy ciężkie i dramatyczne próby Cathy roztoczenia nad Jodie najlepszej opieki, zapanowania nad jej niepohamowaną agresją i patologicznymi, wynaturzonymi zachowaniami. Będziemy też świadkami doświadczanej przez dziewczynkę plątaniny przeszłości z teraźniejszością, które kończą się serią makabrycznych wyznań. Mimo, że sama z takimi tematami jestem jak najbardziej obyta - bo niemal co dzień z racji moich zainteresowań zapoznaję się z różnymi tego typu sprawami - świadectwo dzieciństwa małej Jodie było dla mnie wręcz bolesne.
A najbardziej szokująca była długoletnia bierność i masa błędów popełnionych przez aparat pomocy społecznej wobec sprawy tego nieludzko odartego z radości, niewinności i godności dziecka.
Książka została napisana przez kobietę, która rzeczywiście opiekowała się Jodie - przez Cathy. Autorka skupia się na najważniejszych kwestiach, nie traci czasu na wątki poboczne ani rozbudowywanie tła, dzięki czemu wciąga nas dynamika wydarzeń, a od "Skrzywdzonej" nie da się oderwać.
Poleciłabym książkę w zasadzie wszystkim, może od 15 roku życia, bo niektóre fragmenty są naprawdę drastyczne i w młodych czytelnikach mogą narobić sporo zamieszania. Mimo, że pochłania się ją łapczywie i szybko, jest to pozycja trudna, wymagająca od czytelnika sporej porcji dojrzałej wrażliwości. Jednak nie ważne czy interesujesz się literaturą faktu i wstrząsającymi historiami, czy też nie. Po "Skrzywdzoną" sięgnij koniecznie. Bo przecież warto wiedzieć, co może się dziać kilka drzwi od nas.
Z serią "pisane przez życie" długo się nie rozstanę, a po inne książki Cathy Glass sięgnę na pewno.
9/10
Tytuł: 3096 dni
Autor: Natascha Kampusch
Tłumaczenie: Viktor Grotowicz
Wydawnictwo: Wydawnictwo Sonia Draga
Stron: 277
Czas czytania: jeden wieczór (21.00-1.00)
Od czasów licealnych interesuję się rozmaitymi zbrodniami, przestępstwami, w tym także porwaniami. Lubię oglądać programy dające wgląd w psychikę przestępców, a także ich ofiar. Dlatego też szansa przeczytania autobiografii, a w zasadzie wspomnień, porwanej dziewczynki od dziecka więzionej przez psychopatę wydała mi się bezcenna.
Mowa tu o Nataschy Kampusch, Austriaczce, która w wieku 10 lat, w roku 1998, została porwana przez Wolfganga Priklopila, który aż do 2006 roku przetrzymywał ją w piwnicy swego domu. Jeżeli nie wiecie nic na temat tej sprawy - wpiszcie w google Natascha Kampusch i poczytajcie trochę przed przystąpieniem do poniższej recenzji.
Książkę pochłonęłam w jeden wieczór i zamknęłam ją z bardzo mieszanymi uczuciami. Wiem, że wielu czytelników sięgając po tą pozycję ma "nadzieję" na poznanie najbardziej makabrycznych momentów z porwania Nataschy - a więc wykorzystywania seksualnego (które miało miejsce przez większość 8,5-rocznego "życia" u Priklopila) - ale tego dziewczyna nie opisuje, gdyż jest to dla niej zbyt bolesne i intymne przeżycie. Są obszerne opisy maltretowania i torturowania fizycznego i psychicznego, jakiego dopuszczał się na niej porywacz. Jednak główną osią wspomnień Nataschy jest niezwykła, przerażająca psychiczna więź jaka połączyła ją - ofiarę - z katem.
Myślę, że wszyscy wiemy na czym polega syndrom sztokholmski. W wypadku Nataschy doszło do tak zwielokrotnionego zjawiska, że niektórzy psychiatrzy nazwali to syndromem Nataschy Kampusch. Oczywiście jasnym jest, że najważniejsze lata swego życia, lata dojrzewania, spędziła mając za towarzysza jedynie swego oprawcę, co może tłumaczyć zwyrodniałą relację jaka się między nimi narodziła. Niemniej jednak czytając słowa Nataschy miałam wrażenie, że w różnoraki sposób próbuje usprawiedliwić swoje postępowanie: nie wykorzystywanie możliwości ucieczki (które miała nieraz), a także bardzo silne uczucia łączące ją z Priklopilem.
W końcu jednak Natascha ucieka - w sierpniu 2006 roku, po 8 i pół latach spędzonych niemal nonstop w zamknięciu, w psychicznym i fizycznym terrorze.
Pozycja ta napisana jest przez amatorkę, ale w tego typu książkach liczy się przede wszystkim treść, a nie styl jej przekazania. Niektóre fragmenty wspomnień dziewczyny mogą się wydać odbiorcy nudne, na siłę przedłużane i spisywane, jednak obok tych krótkich urywków znajdziemy zapis dramatycznej walki o pozostanie sobą i próby normalnego życia w najbardziej nienormalnej sytuacji, jaka mogła spotkać dziesięcioletnie dziecko, dorastającą dziewczynę.
Wokół osoby Nataschy narosło wiele kontrowersji. Po ucieczce zaczęła ochoczo pojawiać się w mediach (mimo, że w książce również z tego usiłuje się tłumaczyć), opłakiwała Priklopila, wreszcie kupiła dom swojego nieżyjącego oprawcy i odwiedzała go regularnie, broniła w sądzie matki oskarżonej o współudział w porwaniu...
Wszystko to, razem z treścią książki sprawia, że nie umiem jednoznacznie ocenić ani Nataschy, ani jej autobiografii. Przeczytajcie sami, koniecznie z wcześniejszą lekturą doniesień prasowych na temat Kampusch i Priklopila.
6/10
Tytuł: Chłopiec w pasiastej piżamie
Autor: John Boyne
Tłumaczenie: Paweł Łopatka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Stron: 230
Czas czytania: jeden wieczór

Na kartach "Chłopca w pasiastej piżamie" przeżyjecie niesamowitą i niecodzienną przygodę z 9-letnim Brunonem. Zobaczycie świat oczami chłopca, który od zawsze czuł się bezpieczny, miał wspaniały dom, przyjaciół, beztroskie dzieciństwo i nigdy nie bywał głodny. Będziecie musieli się wraz z Brunonem uporać z koszmarną przeprowadzką do okropnego miejsca, Po-Świecia, w którym nie ma nic ciekawego do odkrycia. I wraz z nim w końcu coś odkryjecie! A raczej kogoś. Chłopca zza tamtej strony ogrodzenia. Chłopca w pasiastej piżamie.
To książka o przyjaźni, która z obu stron ogrodzenia zrodziła się z samotności. O przyjaźni szczerej i bezinteresownej. O dziecięcej niewinności. A w końcu o tym, że ludzie (nawet dzieci) po tej i po tamtej stronie ogrodzenia niczym się nie różnią...
Książka jest napisana bardzo prostym językiem. Ma się wrażenie, że została napisana dla dzieci. Jednak jest to historia bardzo głęboka, poruszająca, zmuszająca do refleksji. Można ją przeczytać w ciągu jednego dnia. Ale na pewno szybko nie da się przestać o niej myśleć.
Po przeczytaniu książki obejrzałam również film, który był bardzo poszerzony o kwestie w ogóle w książce nieporuszane. Aby lepiej można było zrozumieć... I książka i film poruszyły mnie do głębi. Polecam ją wszystkim, gimnazjalistom, a także ich dziadkom. Koniecznie w kolejności KSIĄŻKA -> FILM. I polecam ją nawet tym, którzy okresem wojennym się nie interesują. Bo jest to historia wychodząca ponad ramy, które można zamknąć w szufladzie "wojna-Oświęcim-holokaust".
10/10
Na tę książkę natknęłam się na półce mojego chłopaka. Brałam ją do rąk z namaszczeniem, ponieważ należała do jego Siostry (która półtora roku temu zginęła w wypadku samochodowym, była w moim wieku). Pamiętam, że Karolina była zafascynowana życiem podczas wojny, miłością, która wtedy się rodziła między ludźmi. Jej ulubionym poetą był Krzysztof Kamil Baczyński.
Ja nigdy w taką tematykę się nie wgłębiałam. "Kamienie na szaniec" pochłonęłam w gimnazjum jednym tchem, potem z wypiekami na twarzy całymi nocami czytałam "Pamiętniki żołnierzy batalionu >Zośka<", ale na tym się skończyło.
Książkę Edelmana zaczęłam czytać na przystanku i wciągnęła mnie tak, że przegapiłam swój tramwaj. Później jednak musiałam robić sobie od niej krótkie przerwy. Dlaczego? Już opowiadam.
"I była miłość w getcie" to wspomnienia Marka Edelmana z życia w warszawskim getcie. Życia codziennego, próby wplecenia "normalności" w świadomość, że zaraz można zginąć, stracić bliskich lub zostać wywiezionym do obozu pracy. O tym się na ulicach getta nie zapominało. Ale była taka miłość, ona dawała nadzieję i pozwalała w tych najcięższych czasach wierzyć, że jest i będzie dobrze. I była też taka miłość, która dawała siłę, by iść za Tą Osobą na śmierć. I była w końcu też ta, która pozwalała po prostu, zwyczajnie przetrwać.
Ale nie tylko miłość znajdziemy na kartach tych wspomnień. Także zwyczajne obrazki, "pocztówki" z ulic getta - nieraz się do nich uśmiechniemy, a nieraz nas zatrwożą i pomyślimy "jak tak w ogóle mogło być?". Znajdziemy też bunt, chęć wyzwolenia i śmierć. Bo i śmierć była w getcie.
Książka Marka Edelmana jest napisana prostym językiem, historie opowiedziane są bez większych szczegółów, tak jakby ktoś opowiadał nam swój poranny spacer. Ma to swoje wady i zalety - ja czuję niedosyt. Chciałabym wiedzieć więcej. Jak to dokładnie było? Jak to się działo? Jednak ogromna zaleta sposobu, w jaki napisana jest ta książka to to, że wciąga. Że paradoksalnie mimo braku szczegółów wir wydarzeń nas porywa. Może łatwiej jest oswoić się z tymi pojedynczymi ludzkimi dramatami, gdy podane są w Edelmanowski sposób?
Kilka razy musiałam książkę odkładać. Mimo prostego języka i sposobu przekazu, pozycja ta wywoływała we mnie tak silne emocje, że z niektórymi długo nie byłam sobie w stanie poradzić. Chwilami było dla mnie za dużo. I uważam to za największy plus tej książki - teraz chcę wiedzieć więcej. Nie jest to ostatnia książka o tego typu tematyce. Otworzyła w moim sercu duży obszar, który muszę zapełnić. Chcę wiedzieć jak było. Nie chcę omijać tematów trudnych i silnych emocji. Chcę poznać i wiedzieć.
Dla mnie te krótkie, rozmyte wspomnienia Pana Marka są na wagę złota. Są obowiązkową lekturą dla każdego Polaka, który chce wiedzieć - no właśnie, jak to było?
9/10
*fotografia pobrana z serwisu http://polowki.pl
Będzie to pierwsza recenzja na moim nowym blogu - przygotowuję się do kolejnych, w zasadzie są już w opracowaniu :) Ale chciałabym zacząć od recenzji, którą możecie przeczytać na moim blogu kosmetycznym (klik) . Już niedługo kolejne recenzje. Mam nadzieję, że Wam się spodobają i poznacie książki, które warto przeczytać, oraz takie, które według mnie nie są godne uwagi :)))
Chciałabym się podzielić z Wami refleksją na temat książki Tanyi Valko "Arabska Żona".
Chciałabym się podzielić z Wami refleksją na temat książki Tanyi Valko "Arabska Żona".
Może najpierw co nieco o autorce - Tanya Valko to pseudonim absolwentki mojego rodzimego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kobieta ta odnalazła swoją ogromną pasję w poznawaniu kultury islamu - pracowała i do dziś dzień pracuje w krajach Bliskiego Wschodu.
Książka "Arabska Żona" to literacka fikcja, której podwaliną były prawdziwe historie wielu kobiet, Polek i Arabek, zasłyszane lub zaobserwowane przez Panią Valko.
Książka traktuje o młodej Polce Dorocie, która poznaje Libijczyka Ahmeda - oczywiście zakochują się, Dorota zachodzi w ciążę, po kilku latach wyjeżdżają na krótkie wakacje do Libii, do rodziny Ahmeda, gdzie w końcu oboje postanawiają zostać. Przykładny mąż Doroty po powrocie do kraju zaczyna powoli przeradzać się w stereotypowego islamskiego męża - więcej nie powiem, bo zepsuję Wam lekturę :)
Co mnie w tej książce urzekło? Piękny, choć trudny, portret muzułmańskiej rodziny, czarujące - choć i tu często smutne - sylwetki bardzo różnych od siebie kobiet. Mimo zła - a może po prostu inności? - które niebezpiecznie czai się wśród słów książki, jest tam wiele urzekających, ciepłych momentów, które bardzo sobie cenię w tego typu pozycjach.
"Arabska Żona" jest książką niewymagającą, zdecydowanie na dwa-trzy wieczory, ponieważ napisana jest bardzo prostym i żywym językiem, a na dodatek bardzo wciąga.
Co mi przeszkadzało? Przede wszystkim bardzo denerwowała mnie osoba Doroty, nie potrafiłam zrozumieć jej wyborów, według mnie wiele decyzji podejmowała jak zaślepiona podlotka, chociaż miała już dziecko i powinna patrzeć na życie z nieco większą rezerwą i ostrożnością.
Odrzucały mnie też momenty dość wulgarnego erotyzmu, który moim zdaniem mógł być przedstawiony nieco mniej obrazowo, chociaż może właśnie nie mógł - nie wiem, możliwe, że zależy to po prostu od wrażliwości czytelnika.
Odrobinę irytowały mnie też fazy zmiany Ahmeda, były dla mnie jakieś dziwne, naciągane. Przytoczę tu moją ulubioną (całkowicie opartą na faktach) pozycję dotyczącą kultury islamu i kobiety, która została uwięziona przez męża muzułmanina w jego kraju - "Tylko razem z córką" Betty Mahmoody - tam przemiana mężczyzny, Moody'ego, była lepiej sportretowana - zdecydowanie bardziej wiarygodnie. (na marginesie polecam książkę Betty Mahmoody, według mnie obowiązkowa pozycja dla osób interesujących się a) kulturą islamu, b) literaturą faktu, c) osób, które przeczytały i podobała im się "Arabska Żona")
Komu polecam? Osobom zdecydowanie od 16 roku życia, nie jest to książka odpowiednia dla młodszych czytelników. Zdecydowanie osobom zainteresowanych obcymi kulturami, portretami rodzinnymi, literaturą o kobietach. Polecam podejść do tej pozycji z delikatnym przymróżeniem oka - wtedy te naciągane momenty, których jest w książce dobrych kilka, nie będą Was tak razić.
Książce tej daję ocenę 7/10
Książce tej daję ocenę 7/10