Bardzo wielu blogerów i booktuberów zrobiło już tag moje czytelnicze nawyki. Ostatni rok studiów to istny pożeracz wolnego czasu, dlatego tak rzadko odwiedzam swój kanał. Mając wolną chwilkę postanowiłam coś dla Was jednak nagrać :)Zachęcam do subskrybowania mojego kanału, gdzie wkrótce jeszcze więcej tagów, recenzji, stosików i około-książkowych tematów :) ...
Girl Online – bestsellerowy debiut Zoelli to idealna książka na wakacje. Polska premiera pierwszej i – co jest wspaniałą wiadomością dla fanek przesympatycznej vlogerki – nie ostatniej książki Zoe Sugg, miała miejsce w kwietniu. Kilkanaście tygodni wystarczyło, by debiutancka Girl Online wspięła się wysoko na listy najlepiej sprzedających się tytułów. Nowoczesna w formie i treści – z SMS-owymi dymkami, żywym językiem i wartką akcją – a zarazem pełna emocji i subtelnych...
Juan Galafa Już jutro Dzień Matki. Na pewno większość z Was już kupiła lub samodzielnie wykonała fajne prezenty, które będą symbolicznym "dziękuję" za trud wychowania i każdą chwilę, gdy Mama służy nam wsparciem, dobrą radą czy ramieniem, na którym możemy się wypłakać. Często to właśnie nasze Mamy zaszczepiły w Nas miłość do czytania książek i radość, która mu towarzyszy. Podarowanie książki to jak...
Autor: Emily LockhartWydawnictwo: YA!Stron: 240

Cady, Johnny i Mirren przez rodzinę nazywani są Łgarzami. Są najstarszymi dziećmi trzech córek z rodziny Sinclairów. Sinclairowie są bogaci. Sinclairowie nie okazują słabości. Sinclairowie wiedzą gdzie jest ich miejsce na drabinie społecznej. Sinclairowie mają własną wyspę, na której spędzają wakacje. Tam między starszymi kuzynami i Gatem, przyjacielem rodziny, nawiązuje się silna relacja pełna lojalności i wstrętu do wiecznych rodzinnych przepychanek w drodze o dziedziczenie posiadłości. Beztroskie miesiące spędzane na wyspie przerywa jednak tragedia. Cady nie pamięta co dokładnie się stało. Jedyne co wie, to to, że znaleziono ją w morzu, w samej bieliźnie, z prawdopodobnym urazem głowy, hipotermią. To lato zmieniło wszystko. Męczona silnymi napadami migren Cady stara sobie przypomnieć co naprawdę się stało, a rodzina i kuzyni nie są w tym zbyt pomocni. Powoli jednak układanka zaczyna się spajać, ukazując prawdę mroczniejszą niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Odkładając tę książkę w głowie miałam jedynie pytanie: "co ja w ogóle przeczytałam"? Rozwiązanie zagadki i tym samym zakończenie książki zwaliło mnie z nóg. Naprawdę? Serio? Co przeoczyłam? Na pewno sięgnę po nią drugi raz, przez pryzmat tego co już wiem patrząc na wydarzenia i szukając wskazówek, których wcześniej nie zauważyłam. Jednak z drugiej strony uczucia mam dość mieszanie.
Książka napisana jest fenomenalnym stylem i czyta się ją bardzo szybko. Czasem denerwowały mnie usilne próby nadania tekstowi jeszcze większej dynamiki dzieląc go na bardzo krótkie wersy. Niektóre opisy fizycznego cierpienia jakie podczas migren przechodziła Cady jednak mnie przerosły i zaczęłam zastanawiać się, czy ta książka powinna być zaklasyfikowana jako Young czy New Adult. Zakończenie tylko dolało oliwy do ognia.
Nie sposób odmówić tej pozycji kontrowersyjności, choć pomysł na ten najbardziej zaskakujący jej wymiar już wcześniej widziałam w pewnym amerykańskim filmie grozy (nie chcę podawać tytułu, by nie spoilerować). Mam nieodparte wrażenie, że autorka też go oglądała. Nie dziwię się już, że o We were Liars tak dużo się mówi i że wywołuje tak skrajne emocje. Niektórych historia i zakończenie walące jak obuchem w głowę potwornie wzrusza i roztkliwia. Niektórych denerwuje osadzenie historii wśród pięknych i bogatych (a przez to zepsutych, tylko czy na pewno?). Jest to książka, która wywołała spore zamieszanie w świecie czytelniczym i raczej się ją kocha lub jest się obojętnym.
Według mnie to książka warta przeczytania, choćby dla emocji samego poszukiwania rozwiązania mrocznej tajemnicy. Dodatkowym jej atutem jest bardzo dobry styl autorki, odróżniający tę powieść od wielu typowych YA. Tylko czy powinna być ona YA - po który to gatunek często sięgają młodsze nastolatki? To już zostawiam Waszej ocenie.
Długo zastanawiałam się nad tym jaką dać jej ocenę, plusy przeważyły jednak słabsze strony i wychodzi z tego mocne 7/10.
Autor: Jennifer McMahonTytuł: Zimowe DzieciWydawnictwo: Media RodzinaSeria: Gorzka CzekoladaStron: 360thriller/kryminał
Seria Gorzka Czekolada jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Każda książka pod tym znakiem, która wpadła mi w ręce była na swój sposób niezwykła i wciągająca. Miałam więc bardzo duże oczekiwania względem Zimowych Dzieci i na szczęście nie rozczarowałam się ani trochę.
Punktem wyjścia i osią spajającą powieść są wydarzenia sprzed ponad 100 lat - Sara dorasta pod opieką swojej "cioteczki", lokalnej szamanki. Jako dziecko doświadcza niezwykłego zdarzenia - widzi swoją niedawno zmarłą koleżankę. Już jako dorosła kobieta, Sara w tragicznych i nie do końca wyjaśnionych okolicznościach traci ukochaną córkę. Śmierć dziecka, z którym była ogromnie związana sprawia, że Sara za wszelką cenę chce sprawdzić czy to co mówiła jej cioteczka o przywracaniu zmarłych do naszego świata jest prawdą. Martin z bólem patrzy na pogrążającą się w szaleństwie żonę. Tylko, czy to rzeczywiście szaleństwo?
100 lat później, w tym samym miejscu, splatają się losy Ruthie - siedemnastolatki, której matka nagle zaginęła - i Katherine, której mąż zginął w wypadku samochodowym, przed śmiercią odwiedzając owiane tajemnicą West Hall. Jakie nieczyste moce kryje w sobie siejąca postrach dolina zwana Czarcią Łapą? Gdzie podziała się matka Ruthie? Czy brakujące strony dziennika Sary Harrison Shea gdzieś istnieją? Jakich jeszcze sekretów strzeże ziemia West Hall?
Nie bardzo wiem jak zaklasyfikować tę książkę. Bazową część gatunku stanowi trzymający w napięciu thriller, przeplatający się z tajemnicą kryminału. Są tu też elementy horroru. Autorka zręcznie bawi się dwoma planami powieści - współczesnym i teraźniejszym - pozwalając oba poznać czytelnikowi z różnych perspektyw. Tym samym wzmaga napięcie i tajemnicę - myśląc, że już dowiemy się czegoś kluczowego w opowieści skrytej w dzienniku Sary, przenosimy się do czasów teraźniejszych, by spróbować rozwikłać zagadki trapiące Ruthie i Katherine. Mając pewne odpowiedzi na wyciągnięcie ręki znów wracamy do dziennika Sary. Pobudzona wyobraźnia i chęć odkrycia prawdy nie pozwala odłożyć książki nawet na moment. Wydarzenia stanowiące elementy układanki ujawniane są powoli, z rozmysłem, w odpowiednim momencie, przez co powieść jest niezwykle "równa" aż do momentu kulminacyjnego. Nie ma tu miejsca na nudne kawałki poprzedzone przeładowanymi napięciem.
Dwa przenikające się wymiary powieści - mroczna magia i realny wachlarz silnych uczuć - sprawiają, że książka Jennifer McMahon jest tak wyjątkowa. Osadzając opowieść o ludzkich dramatach, bólu, miłości, zaufaniu, zemście w tajemniczych, paranormalnych ramach, autorka dotyka kruchości ludzkiej egzystencji i porusza najgłębsze struny dusz czytelników.
Czytając Zimowe Dzieci miałam kilka wymyślonych scenariuszy wydarzeń. Jedne odpadły wcześniej, inne trochę później. Byłam pewna swojej intuicji, lecz autorka zaskoczyła mnie. Takiego zakończenia absolutnie się nie spodziewałam. Książka jest absolutnie fenomenalna. Polecam każdemu czytelnikowi - bo warto.
9/10
"Kwitnący krzew tamaryszku", Wanda Majer-Pietraszak - urokliwa powieść o dojrzałej przyjaźni
6/10 16:40Autor: Wanda Majer-Pietraszak
Tytuł: Kwitnący krzew tamaryszkuWydawnictwo: MUZA SAStron: 558powieść obyczajowa, literatura kobieca

Cztery przyjaciółki. Barbara, pielęgniarka, wdowa, matka trudnego jedynaka. Maria (dla przyjaciół Myszka) - była artystka, która porzuciła malowanie na rzecz ukochanego męża, który właśnie oświadczył, że odchodzi. Iwona - aktorka, nie obce są jej reklamy wybielających past do zębów. I Jaśka, pani inżynier architekt, układająca życie w Szwecji. Cztery różne światy. Łączą je wspomnienia, wspólne lata spędzone w liceum, więzy przyjaźni, wsparcie, jakie ofiarują sobie na wzajem w trudnych chwilach. Każda z nich wykonuje inny zawód, przeżyła inne - mniejsze lub większe - tragedie życiowe, rozterki sercowe. I każda w jakiś sposób na kartach książki przeżywa nowy początek.
Powieść Wandy Majer-Pietraszak dotyka głębokich ludzkich problemów - straty, wielu oblicz miłości, zaufania, układania życia na nowo. Jest pełna uroku i ciepła. Przytulna mała wioseczka, do której przeprowadza się Myszka i feeria barwnych postaci pobocznych nadaje książce czarującego klimatu.
Sama historia, jej przebieg, bohaterowie i miejsca opisywane przez autorkę są wielkim atutem książki. Osobiście miałam jednak problem z językiem i stylem jakimi została ona napisana. Narracja jest prowadzona w czasie teraźniejszym, co zawsze utrudniało i spowalniało mi czytanie. Język, którym operują bohaterowie jest miejscami bardzo dojrzały i wydaje się być czasem przestarzały - ot, mężczyzna do swojej byłej ukochanej na zjeździe absolwentów mówi coś w rodzaju "dobrze Cię widzieć, kumo..." - choć oczywiście mówi to żartobliwie.
Kwitnący krzew tamaryszku opowiada o kobietach dojrzałych i raczej do takich czytelniczek książka przemówi najbardziej. To pozycja piękna, warta pochylenia się nad nią i spędzenia z nią kilku spokojnych wieczorów. Jeśli szukacie czegoś relaksującego, opowiadającego o prawdziwej przyjaźni, ale też prawdziwych problemach - może okazać się, że to książka dla Was.
6/10
Autor: Allie LarkinTytuł: Zrządzenie losuWydawnictwo: Prószyński i S-kaStron: 378

Jenny Shaw stoi na życiowym rozdrożu. Porzucona przez ukochanego na lotnisku, tuż przed wylotem na ważną firmową konferencję, w dodatku bez walizki z ciuchami. Katastrofa. Na dodatek w hotelu pewna kobieta pomyliła ją z długo niewidzianą przyjaciółką z czasów szkolnych, wierząc, że Jenny (a w zasadzie Jessie) przyjechała na zjazd absolwentów. Jenny - samotna, niepewna siebie, zrozpaczona - postanawia "na chwilę" poudawać osobę, za którą została wzięta. Ma szansę po raz pierwszy w życiu poczuć się silna i niezależna. Nie przypuszcza, że ten incydent zmieni w jej życiu wszystko i skłoni ją do poszukiwań swojej własnej, zatartej w bólu dzieciństwa, tożsamości.
Po raz kolejny znalazłam dowód na to, że lektura "lekka" i "kobieca" wcale nie musi być stereotypowa i banalna. Zrządzenie losu to złożona, wielopoziomowa książka o poszukiwaniu własnego ja, o tym jak łatwo złamać ludzką psychikę, jaki wpływ mają na nas bolesne wydarzenia z dzieciństwa i o tym jak silna i podstawowa jest potrzeba bycia kochanym i akceptowanym. Wbrew pozorom wątek romansu jest zdecydowanie drugo lub nawet trzecioplanowy.
Styl w jakim Allie Larkin snuje swoją opowieść jest lekki, przyjemny, ale na pewno nie prosty. Spodziewałam się płaskiej narracji, małej głębi i ubogiego języka, ale się pomyliłam. Autorka wplata w narrację życiowe prawdy, zmusza do podjęcia refleksji, zatrzymania się i postawienia w sytuacji głównej bohaterki. Jenny, mimo, że bardzo wrażliwa (i ma co chwilę szklące się oczy) jest postacią niezwykle ciekawą, a czytelnik powoli odkrywa jej portret psychologiczny, wraz z retrospekcją dotykającą czasów jej dzieciństwa i dojrzewania. Ludzie, których Jenny spotyka na swojej drodze - a więc dawni przyjaciele Jessie, w której skórę weszła - są różnorodni, mają problemy z krwi i kości, dają się lubić (lub nie). Dodatkowym atutem powieści jest trzymająca w napięciu tajemnica Jessie, którą Jenny stara się rozwikłać.
Problemem współczesnych książek dla kobiet jest często fakt, że wydarzenia są maksymalnie naciągane, nieprawdopodobne i ciężko jest się z nimi utożsamiać. Allie Larkin postarała się, aby możliwości jakie daje literacka fikcja nie przyćmiły realności bohaterów, ich rozterek i spraw.
Zrządzenie losu jest książką lekką, przyjemną, relaksującą i bardzo godną uwagi. Jeżeli nie przekonała Was moja recenzja, może zrobi to za mnie ten cytat:
"Gdyby i moja twarz znalazła się na którejś z tych ścian, widniałaby na niej taka sama nieśmiała nadzieja. Nie dostrzegamy własnego piękna, gdy jesteśmy młodzi, rozedrgani i brak nam pewności siebie. Wydaje nam się, że wszyscy dookoła widzą w nas przede wszystkim wady" (str. 105).
7/10
Flickr, by comedynose Już 6 maja, czyli za 2 (niecałe!) dni maturzyści zasiądą do egzaminu pisemnego z angielskiego. Ze swojej matury pamiętam bardzo wiele... szczególnie stres, chociaż angielski był dla mnie najmniej stresujący, bo po prostu go lubię. Niektórzy z Was na pewno chcą jeszcze co nieco powtórzyć w tym ostatnim dniu. Mam dla Was kilka rad - jak jeszcze wykorzystać te ostatnie...
"Na błędach! Poradnik-Odradnik", Paulina Młynarska - czyli znana dziennikarka przestrzega i radzi... tylko, czy dobrze?
4/5 19:17Autor: Paulina MłynarskaWydawnictwo: Prószyński i S-kaStron: 272
Często sięgam po książki pisane przez znanych ludzi, szczególnie, gdy wydaja się być lekkimi i przyjemnymi lekturami, obiecującymi chwilę relaksu i wytchnienia od codziennego biegu i spraw. Paulina Młynarska jest znaną dziennikarką radiową i telewizyjną, najbardziej chyba rozpoznawalną dzięki prowadzeniu programu Miasto Kobiet w TVN Style i byciu zagorzałą feministką. Opis Poradnika-Odradnika brzmi bardzo zachęcająco: W kilkunastu historiach Paulina Młynarska opowiada o swoich największych życiowych burzach i przejaśnieniach, które po nich przychodzą, dając przy tym garść przyjacielskich rad, a czasem lekkiego prztyczka w nos. Wszystko po to, by zarazić swoim optymizmem i apetytem na życie... Niestety, to wszystko to tylko ładne opakowanie, a dla mnie przestroga na przyszłość, aby nie sięgać po pozycje pisane przez ludzi o skrajnie odmiennym od mojego światopoglądzie.
Uwagę przede wszystkim zwraca sposób wydania książki. Z jednej strony mamy poradnik, a z drugiej odradnik. To dość niekonwencjonalny i ciekawy sposób, szkoda tylko, że nie do końca wykorzystany...
Pani Paulina opisuje swoje życiowe sukcesy i porażki (np. fakt czterech małżeństw i czterech rozwodów) w sposób lekki i z humorem, Po otworzeniu książki i "nadgryzieniu" kilku pierwszych stron wciąż miałam więc nadzieję na coś naprawdę fajnego. Jednak dość szybko musiałam się z tą nadzieją pożegnać.
Młynarska nie boi się mówić otwarcie o tym, że jest feministką i jakie ma poglądy. Nie byłoby w tym nic złego, gdybym czytając nie czuła się mocno indoktrynowana, a to, co zapowiadało się być przyjemnym życiowym poradnikiem okazało się miejscem na wyładowanie osobistych frustracji i literacko ubranego wykrzykiwania feministycznych haseł bliskich autorce.
Nie byłabym tak rozczarowana, gdyby opis pozycji mówił Paulina Młynarska o swoim feminiźmie i życiowych poglądach. Jednak obiecywano mi co innego, miała być to książka: O pułapkach macierzyństwa. O samotności i tęsknocie silnej kobiety za silnym mężczyzną. O udanych i nieudanych podróżach, o wyplątywaniu się z toksycznych związków i... o miłości, która pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. Książka na pewno nie dodała mi otuchy ani nie sprawiła, że spędziłam z nią miłe popołudnie. Jeśli w ogóle jakkolwiek wpłynęła na moje uczucia to pozostawiła delikatny niesmak. Pani Paulina pisze w sposób zachęcający czytelnika do przewracania kolejnych stron, lecz tematy, których dotykała w tej publikacji to dane wrażliwe (albo i drażliwe) dla wielu czytelników - w tym i dla mnie. Szkoda.
Książka na pewno spodoba się osobom wyznającym podobne poglądy do Pani Pauliny, więc jeśli jesteście zagorzałymi feministkami, popieracie aborcję i chcecie poczytać o życiu kobiety znanej, która o swoim feminiźmie chce mówić głośno i wyraźnie, powinniście po tą pozycję sięgnąć. W innym wypadku zdecydowanie odradzam, bo po co się denerwować.
4/10
http://www.freedigitalphotos.net/ // Stuart Miles Absolutnie nie chcę się tym postem nikomu narazić. Już jakiś czas temu jednak postanowiłam pisać o tym co myślę i nie bać się tematów dla blogerów ważnych. Przeglądając internet trafiłam na blog o nazwie karmelowe czytadła. Tak, nie przesłyszeliście się. Dziewczyna prowadzi go od miesiąca, ma jakieś 7 recenzji (łącznie 18 postów ) i aż 93 obserwatorów... konkurs, który...