Pamiętacie moją recenzję Chłopaka na studniówkę ? Jeśli nie, koniecznie się z nią zapoznajcie! Książka zapewniła mi bardzo przyjemny wieczór i możliwość przeżycia jeszcze raz przedstudniówkowego życiowego bałaganu :) Ponieważ książka naprawdę bardzo przypadła mi do gustu, a z nazwiskiem autorki się wcześniej nie spotkałam, postanowiłam przybliżyć Wam (i sobie) trochę jej osobę i zaproponowałam jej krótki wywiad... Oto co z tego wyszło :)
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z Pani twórczością. Czy "Chłopak na studniówkę" jest Pani literackim debiutem? Książka jest tak dobrze napisana, że nie chce mi się w to wierzyć :)
Dziękuję! Jednak „Chłopak” to rzeczywiście moja pierwsza książka, napisana trochę na marginesie. Wcześniej zajmowała mnie zupełnie inna historia, ale kiedy w zeszłym roku wpadłam na pomysł, żeby pośmiać się trochę ze studniówkowych przygód, przerwałam tamtą pracę i w ekspresowym tempie zabrałam się za "Chłopaka".
Dlaczego zdecydowała się Pani na napisanie książki adresowanej akurat do młodzieży?
Nie celowałam w jakiś mityczny "target". Choć oczywiście "Chłopak…" siłą rzeczy najbardziej interesuje tych, którzy są albo przed, albo świeżo po studniówce. Ale oczywiście ludzie, którzy już dawno mają za sobą studniówkę, traktują moją książkę na zasadzie podglądania rybek w akwarium. Bal kończący liceum zadziwia dzisiaj rozmachem, ze starych czasów został tylko polonez.
Motyw przewodni powieści jest bardzo polski - studniówka! Dlaczego to właśnie ten temat stał się osią historii?
Studniówka jest polska, ale przygotowywana dzisiaj na modłę amerykańskich szkolnych balów. Wieczorowe kreacje, limuzyny, zabawa do białego rana… Pomyślałam, że sporo tyle jest w tym nadęcia, "zastaw się a postaw się", więc w sam raz będzie przekłuć trochę balonik powagi i opisać to wszystko z dystansem. Nie wszyscy chcą wskoczyć w konwencję zabawy na zamówienie. Taka formuła niektórych uwiera.
Jak Pani wspomina swoją studniówkę (jeśli to już za Panią :))?
Za mną. Nie przepadam za takimi uroczystościami, wielkimi galami. Z drugiej strony – nie narzekam, bo dzięki temu zebrałam sporo materiału do książki. Jak się czegoś nie zobaczyło na własne oczy, trudniej to opisać.
Czy pisząc czerpie Pani inspiracje z życia, czy jest to czysta praca Pani wyobraźni?
Historie i osoby opisane w książce mają zwykle jakieś pierwowzory, bo życie przynosi czasem nieprawdopodobne pomysły. "Pożyczyłam" cechy moich bohaterów od wielu ludzi, poszatkowałam, posklejałam i wrzuciłam do książki. Samo opisanie rzeczywistości mogłoby być albo nudne jak amatorskie filmy z życia rodzinnego, albo zbyt nieprawdopodobne - bo powieść musi kierować się jakąś logiką zdarzeń, a życie wcale nie.
Skoro Pani pisze na pewno Pani czyta :) Których autorów ceni sobie Pani najbardziej? Którzy Panią inspirują?
Moimi ulubionymi autorami są Tess Gerritsen i Neil Gaiman. Gaiman towarzyszy mi od dzieciństwa, stworzył światy, w których mogłam się odnaleźć. Gerritsen podziwiam za połączenie swojej wiedzy medycznej i zdolności literackich w taki sposób, że każdą jej książkę czyta się z zapartym tchem.
Czy planuje Pani napisanie dalszych losów Maliny?
Mam głosy od czytelników, że polubili Malinę, chociaż jest taka niedzisiejsza, niedostosowana. Z natręctwami. Trochę antybohaterka. Nie planowałam wcześniej przedłużania jej życia, ale może być jednak i tak, że Malina zastuka do mnie któregoś dnia i nie pozwoli się wyrzucić za drzwi. Bo w końcu można chyba powiedzieć, że jest bardzo konsekwentna i potrafi o siebie walczyć. Jak mi każe szukać dla siebie "Chłopaka na Woodstock" (a może na pielgrzymkę), to chyba inaczej pogadamy.